AKTOR DOSKONAŁY

W początkach wielkiej reformy teatru, na przełomie XIX i XX wieku, pośród wielu postulatów Edwarda Gordona Craiga pojawiło się również dążenie do odnalezienia aktora idealnego. Ten uznawany za ojca wielkiej reformy teoretyk uważał, że wymyślona przez niego „nadmarioneta” w przyszłości będzie mogła  całkowicie zastąpić aktora. Kolejni znawcy sztuki teatralnej prześcigali się w nowatorskości swoich pomysłów. Rosjanin Walerij J. Briusow wpadł na pomysł zastąpienia aktorów na scenie lalkami na sprężynach z wmontowanymi gramofonami. Istniał też obóz mniej radykalny, którego przedstawiciele doceniali możliwości marionetek, ale nie postulowali całkowitego usunięcia aktorów ze sceny.

Z początkiem XX wieku zaczęły powstawać artystyczne teatry lalkowe, w których realizują się nie tylko aktorzy, ale także plastycy, scenografowie, kostiumolodzy, scenarzyści, reżyserzy. Są to w pełni zorganizowane instytucje, w których codziennej działalności postaci ludzkie przenikają się z bajkowymi. Częściej tworzą spektakle dziecięce. A może tak się one tylko nazywają…? Choć na chwilę pozwalając dorosłym wzlecieć ponad twardą rzeczywistość i udać się w miniony świat dziecięcy, gdzie wszystko jest możliwe.

Teatr Baj w Toruniu

Teatr Baj Pomorski w Toruniu

WSTĘGI APOLLINA I DIONIZOSA

Od czasów antycznych aż do współczesności sztuka teatralna rozwijała się w dwóch głównych nurtach. Pierwszy nazywany jest nurtem klasycznym, czyli apollińskim. Drugi natomiast określa się jako romantyczny i dionizyjski. Ich wyszczególnienia dokonał Fryderyk Nietzsche, a pogląd ów upowszechnił się na przełomie XIX i XX wieku.

Tak jak zostało to zauważone także w dziejach literatury, wyżej wymienione nurty przeplatają się ze sobą na przestrzeni wieków. Klasycyzm, wraz z jego charakterystycznymi cechami, czyli przede wszystkim świadomym wykorzystywaniem doskonałych form antycznych, powracał do teatru w epoce renesansu (odrodzenia), w klasycyzmie wieku XVII oraz neoklasycyzmie, czyli nowatorsko wykorzystanym klasycyzmie XVIII wieku. Romantyzm natomiast był dzieckiem epoki średniowiecznej, a następnie powracano do niego w XVII baroku, w czasach romantyzmu XIX-wiecznego oraz w neoromantyzmie. Termin „dionizyjski” odnosi się do braku skrępowania człowieka w wyrażaniu swoich emocji i namiętności, które charakteryzuje właśnie ten nurt w sztuce.

TURPIZM (część 3)

Końce są początkami. Rozstania są możliwościami. Z dawna wyczekiwane podgrzewają duszę. Do czerwoności – to myśląc Anka wyprosiła benkowego brata za drzwi, po czym wróciła do łóżka i wtopiła twarz w miękką poduszkę.

————————————————————————————–

Pani Ania z pierwszego piętra. Mówią, że ubiera się i zachowuje bardzo niepoprawnie. Kobiety nią gardzą. Mężczyźni pragną jej bądź dziko pożądają, w zależności od tego czy dopuszcza ich czy nie dopuszcza do swojego łóżka. Po okolicy chodzą na jej temat najróżniejsze plotki. O tym jak w środku nocy nie do końca ubrana wybiegła na ulicę, wykrzykując za niedostatecznie dobrym kochankiem kompromitujące go wyzwiska. I o tym, że niby to przypadkiem dotyka mężczyzn w różne miejsca, zapraszając ich w ten sposób do erotycznych zabaw w swoim mieszkaniu. Podobno nie spotyka się z nikim na stałe, chodź ?ściślej wtajemniczeni? donoszą, iż właśnie zaszła w ciążę i niedługo należy spodziewać się ślubu. Co większość komentuje krótkim: Ma za swoje.

Wszystkie te opowiastki dowodzą, że mieszkańcy naszego przygnębiającego osiedla nie mają pojęcia, kim jest Pani Ania. Ludzie nie wiedzą również o tym, że będąc wieloletnią sąsiadką Ani stałam się jej prawdziwym powiernikiem.

Mówiła mi o wielu sprawach. Zwykle nieprzyjemnych. Dusiły ją długie opowieści. Te, które wydobywały istotę rzeczy, wyjaśniały morał. Wiem, że nawet delikatny dotyk włosa, oplecionego przez przypadek wokół nadgarstka, przywodzi jej na myśl zaciśnięty żelazny łańcuch. Powiedziała mi o uczuciu duszenia pojawiającym się zbyt nagle, by móc je powstrzymać ostatnim głębokim oddechem. Mówiła o wizjach, w których części ciał, najczęściej głowy, opadają swobodnie na ziemię, turlając się następnie przy dźwiękach subtelnej muzyki. Opisywała mi sceny teatralne, niemożliwe do zrekonstruowania przy swojej krwawej puencie, które niemal bez przerwy reżyserowała w swojej głowie. Mówiła o złości, której nie potrafi wyładować w żaden inny sposób i z prawdziwą pasją w oczach prowadziła mnie do sypialni.

Tamtego dnia było jednak inaczej. Wtedy, gdy przyszedł do niej narzeczony Benek, który w rzeczywistości Benkiem nie był. Tamtego dnia Ania prawdziwie cierpiała, a ja nie rozumiałam dlaczego. Krawędzie mebli były dla niej wtedy zbyt ostre. Wdzierały się kaktusowymi kolcami w napuchnięte ciało. Jedynie miękkość mogła uśmierzyć ten ból, więc szukała jej w szaleństwie. Moje ciało było kościste. Gdyby było inaczej podarowałabym je jej. Gdyby nie wrzasnęła:

- nigdy więcej!

Po tygodniu wszystko wróciło do normy.

- dopóki Benio nie zechce się przyznać. – powiedziała wtedy.